Wygrana i nasze wybory – wciąż wierzę w wąski tor

Skrócony tekst:

W październiku 2020 r. zwyciężyłem w wyścigu na 17 km po torach kolejowych, jest to rok po tym, jak zająłem drugie miejsce w Łagiewnikach (BWŁ). Podczas Rawskiego Biegu Po Torach przewidywałem rywalizację o 3-4 miejsce, ale trasa różniła się od tradycyjnej nawierzchni asfaltowej, co innym dodało trudności. Mimo przeciwności, takich jak atakujące psy czy mokre podłoże, prowadziłem przez większość trasy. Skończyłem z czasem 1:16:51, zdobywając pierwsze miejsce i ustanawiając rekord trasy. Wyborów dokonujemy każdego dnia, tak samo w zawodach sportowych. Podczas tego biegu zdecydowałem się na ryzykowną strategię, która przyniosła mi zwycięstwo. W moim życiu tory kolejowe zawsze miały pewne znaczenie, co ciekawie wpisuje się to w moje doświadczenie z biegu.

Rozwinięty tekst:

Idąc za ciosem zeszłorocznego startu z sukcesem – w październiku 2020 r. wygrałem wyścig na 17km po torach – częściowo też obok, bo to właściwie był bieg po podkładach kolejowych – czasem udało się w nie trafić. No i jak we wrześniu byłem drugi w Łagiewnikach (drugi, DRUGI, drugi – echo jak w głowie u Adasia Miałczyńskiego), to w październiku zdobyłem PIERWSZE MIEJSCE OPEN na I Rawskim Biegu Po Torach (Rawa Mazowiecka) 🙂

Podium – pierwszy 🙂

Znowu Kipchoge i kuzyni Prefontaine’a nie przyjechali, ale za to jak popatrzyłem na listę startową i czasy osób, które zadeklarowały lepszy wynik niż ja, to przesunąłem się na dalsze w miejsca w starcie. Dałem deklarację 1:30 na półmaraton (faktycznie miałem o minutę lepszy czas, ale rok wcześniej), a miałem ganiać się z kilkoma zawodnikami z wynikami 1:17-1:25 na 21km po asfalcie (i chyba ktoś miał ok 35min/10km). Założyłem, że pościgam się o 3-4 miejsce, a jak nie, to może kategorię wiekową chociaż dadzą (w końcu są 3 miejsca na podium) 🙂 No, ale to trasa po/wzdłuż/obok torów wąskotorówki, a nie po asfalcie. Powiedziałbym, że to taki szybki bieg po górach, ale bez gór, z kamieniami małymi i dużymi, przeszkodami, gałęziami, podkładami kolejowymi.

Całe życie coś wybieramy. Pewnie masz masę przykładów swoich wyborów…

Wystartowałem chyba jako ósmy zawodnik (były fale po 2 osoby), ledwo zdążyłem na swój start, bo zostawiałem kurtkę w aucie. Tak mnie to rozbiło, że wystrzeliłem pierwszy kilometr mocniej. Wiedziałem, że ok 30 sekund straty mam do trzeciego i czwartego zawodnika, więc wyszło pewnie 3:20-3:30 przez kawałek, a na takiej nawierzchni (podkłady były śliskie, trawa mokra) to było średnim taktycznie rozwiązaniem. Jednak nie fiknąłem (tym razem). Przegoniłem kilka osób, dogoniłem oczami czołówkę i trzymałem się ich tempa jakis czas – musiałem do siebie dojść po pogoni!

Dalej już biegliśmy w cztery osoby, czasem blisko, czasem wyprzedzaliśmy się, jeden fiknął na mokrej trawie – wszędzie obok tory, kamienie – no wesoło. No i dwa psy, które na nas biegły ujadając, raczej pewne celu. Ktoś przyjechał w spokoju wyprowadzić psy na polu, obok lasu, a tam dziesiątki biegaczy leci po torach. Ta wąskotorówka i tak niezbyt często jeździ, a w czasach Covida to prawie wcale (nawet nie pojechała żeby nas zawieźć z powrotem i wracaliśmy autobusem podstawionym przez organizatora – szkoda, w sumie zapisałem się dla tej kolejki głównie :D). Biegniesz 15-16km/h (4:00) po torach, a tu psy… Pokrzyczeliśmy groźnie na nie, ktoś schylił się (niby) po kamień, pieski uciekły do swojego człowieka.

Gdzieś na piątym kilometrze 17-kilometrowej, jednokierunkowej trasy stwierdziłem, że pogonię trochę ekipę i wystrzeliłem na chwilę do przodu sprintem, zacząłem się od nich oddalać… Pierwszy raz prowadziłem bieg tak długo. Niesamowite uczucie, chociaż pewnie niektórzy wierzą tylko w Olimpiadę 😉 Po 15 minutach czułem, że wygrywam. Radość. No i chyba przybiegłem na punkty za wcześnie. Wolontariusze chcieli mnie zatrzymywać na skrzyżowaniach zamiast zatrzymać TIRa, no cóż, ćwiczę w Łodzi i okolicach – wiem co to wyzywanie ciężarówki na czołówkę (ale oczywiście zatrzymujcie się na światłach, nie ma co ryzykować!). Mówiłem, że nie wiem co tu robię, chyba pozostali zgubili się na trasie 😉 Nie traciłem czasu na pierdoły na punkcie z wodą/izo, po za tym – wody w jednorazowych kubeczkach z plastiku unikam jak ognia – szkoda naszego świata, zwierząt.

Zawsze jest ryzyko jak czegoś sobie odmówimy na biegu, albo weźmiemy za dużo – trzeba wybierać.

Biegłem jak najmocniej, ale skoro za mną nie było widać nikogo, to jednak nie spieszyłem się… Zjadłem sobie jabłko z sadu (leżało, pyszne, z pestycydami) i wiedziałem, że już tylko kilka kilometrów, więc pobiegłem je jak najlepiej, ale zostawiłem rezerwę… w końcu mogłem pomylić trasę haahaa

Wyszło 1:16:51 – czyli pierwsza pozycja i rekord trasy – w końcu to pierwsza edycja 😉 Szczęście, ale wiadomo, że liczą się nagrody! Oprócz drobnych rzeczy i super pucharu – dostałem dużą torbę treningową.

Czasem wybieramy źle, czasem dobrze, czasem ciężko ocenić, bo już nie możemy przewidzieć co stałoby się gdyby to… gdyby tamto. W zawodach podobnie. Możesz zaryzykować i czegoś nie robić, albo zrobić, może dobiegniesz do mety, może nie, a może nawet wygrasz 🙂 Ale jakoś do tego miejsca trzeba dotrzeć. Chyba nikt, kto znajduje się na zawodach sportowych i ukończy je, nie jest tam przez przypadek. Niezależnie od tego czy biega maraton w 5 godzin, 2:30 czy może jeszcze nie zrobił 10km. Dobrze dążyć do tego czego potrzebujemy.

Ja akurat wtedy potrzebowałem wygrać 🙂

Pewnie gdybym założył więcej ubrań (było chłodno i mokro), albo bezpieczniejsze buty, pił wodę w trakcie biegu i zabierał coś do jedzenia ze sobą, to nie ganiałbym się z taką prędkością. Jednak ja czasem trenuję w ogóle bez jedzenia i wody, albo czasem objadam się jak głupi (uwielbiałem zabierać kanapki na dłuższe bieganie z plecakiem. Nie mogę się doczekać tych aktywności. Teraz pewnie postawie na sushi i kanapki z tofu wędzonym i ogórkiem kwaszonym/kiszonym: jak chcesz dobre tofu, to znajdziesz link niżej).

Dzięki za Twoją uwagę.
Będę wdzięczny za komentarze, lajki, szery i bajery.
– Romek

PS R. Taka ciekawostka: za dzieciaka mieszkałem w okolicach torów, a aktualnie, od 2019 roku, moje najczęstsze trasy przebiegają obok/wzdłuż torów, w dodatku dziadek pracował na kolei (TO NA PEWNO DOPING! : )

PPS R. „Wciąż wierzę w wąski tor” (i rysunek pociągu) – taką wlepkę (vlepkę) widziałem wiele lat temu w Warszawie. Dosłowne?

Linki: