Dwadzieścia jeden osób zginęło podczas ultramaratonu Yellow River Stone Forest Mountain Marathon na Wyżynie Tybetańskiej, blisko Huang He (Żółta Rzeka), w Tybecie/Chinach*
To jest ogromna tragedia. Z pewnością wiele osób już coś słyszało o tym co wydarzyło się w Chinach, w prowincji Gansu (rejon centralny – Jingtai), w niedzielę 23 maja 2021 roku.
Miałem wczoraj (nd) napisać jakiś pozytywny news na inny temat, bo właśnie wróciłem z obozu biegowego, gdzie było wielu ultrasów**. Po powrocie z długiej trasy do domu dowiedziałem się o śmierci biegaczy w północno-zachodnich Chinach – po tym już brakowało słów i energii. Ponad godzinę czytałem doniesienia z Chin i nie wiedziałem co powiedzieć, nadal jest trudno. To olbrzymia tragedia biegaczy i ich rodzin, znajomych oraz całego świata biegowego, górskiego, ultra.
W trakcie 100-kilometrowego trailowego ultramaratonu w górach na Wyżynie Tybetańskiej, między 24 a 32 km trasy (między punktami kontrolnymi, gdzie trzeba pokonać ok 1000m w pionie, na 8.5 km długości) nastąpiła bardzo gwałtowna zmiana pogody. Z tego co wiem, pisząc te słowa: dwadzieścia jeden osób zginęło z wyziębienia (hipotermia) i odniesionych obrażeń. Bardzo silny wiatr, zamarzający deszcz, duży grad i szybko spadająca temperatura (przy 0 st. C odczuwana temperatura mogła wynosić nawet -20 st. C, ale to moje przypuszczenie, nie wiem czy będzie możliwy dokładny pomiar) zaskoczyły biegaczy, w miejscach gdzie nie wszyscy mogli schronić się między skałami, zawrócić lub dotrzeć dalej, albo schronić się w inny sposób. Nie potrafię sobie wyobrazić tak skrajnych warunków pogodowych, biegnąc w krótkich spodniach i koszulce z krótkim rękawem.
Wyżyna wznosi się średnio na ponad 4000 m n.p.m.*** i ma rzeźbę wysokogórską, ścieżki są bardzo odsłonięte, pustynie i wysokogórskie stepy, prawie bez drzew. Przy takim odsłonięciu, warunkach, to był dramat. Woda przyspiesza wyziębianie organizmu ponad 20-krotnie szybciej niż samo zimne powietrze, a tutaj było wszystko naraz.
Wszystkie osoby biorące udział w tym ultramaratonie miały doświadczenie w biegach ultra – wymagane było ukończenie zawodów o minimalnym dystansie 50 km, itd.
Ze 172 startujących – 151 osób przeżyło! Zginęło dwóch czołowych ultramaratończyków z Chin – Liang Jing, Huang Guan Jun. Niektórym, biegnącym z przodu stawki także udało się przeżyć, o tym niżej.
Wśród obowiązkowego(!) sprzętu nie było odzieży ochronnej przeciw deszczowi, wiatrowi, ani folii NRC – te rzeczy były na liście rekomendowanej(!). Z informacji, które przeczytałem na chińskich serwisach – wiatr był na tyle silny, że ludzie nie byli w stanie utrzymać niektórych osłon, nawet jeżeli je posiadali. Wiele osób nie było w stanie iść, nawet trzymając w rękach kije trekkingowe! Niektórzy nie zdążyli zareagować (schronić się) na tyle szybko żeby uchronić się przed nagłym wychłodzeniem, które powodowało problemy z poruszaniem rekoma i nogami. Jeden z uratowanych rannych mówił, że bił się w głowę skostniałymi rękami i mówił do siebie, że „ma rodzinę i chce do nich wrócić” i chciał chociaż doczołgać się do schronienia.
Niektóre osoby zrezygnowały z dalszego biegu na wcześniejszym punkcie kontrolnym (7-8km) – już wtedy bardzo wiało, ale (chyba) jeszcze w tym rejonie nie padało.
Informacje o pogodzie były różne, dzień wcześniej zwykłe prognozy pogody nie przewidywały takich zjawisk, chociaż były różne ostrzeżenia – 3 dni wcześniej oraz w dzień przed startem (odwołane wieczorem/w nocy przed startem!).
Za ukończenie biegu była nagroda: 248 dolarów amerykańskich (1600 yuanów).
Sprawą zajmuje się policja, prokuratura, jest skomplikowana i nie będę tego oceniał. Temat jest przykry, ciężko pisać o śmierci biegowych braci i sióstr.
151 osób przeżyło tę tragedię!!! Gdy tylko warunki pogorszyły się znacząco organizatorzy wysłali około 18 osób do szybkiej akcji ratunkowej. Później oddziały ratunkowe wynosiły około 1600 ludzi z pełnym sprzętem!
8 osób znalazło się w poważnym stanie i były hospitalizowane.
6 osób zostało uratowanych przez lokalnego pasterza: Zhu Keminga. Niektórych, półprzytomnych lub nawet leżących na ziemi, Zhu zaprowadził lub zaniósł do jaskini, w której rozpalił ognisko i przykrył biegaczy kocami.
Wśród uratowanych przez Zhu był Zhang Xiao-Tao – chyba jedyny biegacz z pierwszej szóstki prowadzących ultrasów, który przeżył załamanie pogody. Pasterz Zhu Keming poszedł tego dnia zabezpieczyć owce i wiedział o biegu, który chciał oglądać. Wiele osób zawdzięcza mu życie, co biegacz Zhang Xiao-Tao sam powiedział mediom.
Jaskinia dzięki której Zhu uratował życie 6 biegaczy Zhu Keming z lewej, Zhang Xiao-Tao w środku. Ognisko w jaskini
Z pewnością za jakiś czas napiszę coś więcej, ale obecnie lepiej poczekać na wyniki śledztwa.
* Teren Wyżyny Tybetańskiej należy do Chińskiej Republiki Ludowej (jest to Tybetański Region Autonomiczny, niegdyś Tybet – kraj podbity przez Chiny w 1951 roku)
** Bieszczady z Góralem z Mazur – obóz biegowy, który chciałem opisać tego dnia.
*** W miejscu tragedii wysokość wynosiła od 1,283 do 2,181 m n.p.m. – podejście trzeba było zrobić przez 8.5km.
Jeżeli są jakieś błędy w tekscie – proszę o informacje na mail, fb priv lub komentarz. Poprawię i uzupełnię.
-Roman Sworski